poniedziałek, 26 września 2016

A ja z innej beczki . Zanim zaczniecie wieszać na mnie psy , proszę żebyście przeczytaly do końca moja historię. Zacznę od tego , ze gdy miałam 14lat nad morzem dostałam ataku padaczki . Miałam po tym incydencie lęki- bałam się wychodzić z domu , ale mama mnie zmuszala i jakoś to poszło . Wyleczylam się z leków gdy miałam 19 lat przez pracę w najbardziej zatłoczonym miejscu mojego miasta . Zaczęłam wtedy studia były imprezy , znajomi - po prostu zajebiscie . Po roku zmarła moja mama i wtedy poznałam swojego męża . Obecnie mamy dziecko . Wracając do lęków - w maju tego roku po 10 latach miałam atak padaczki - wyszłam z 1,5 miesięcznym dzieckiem tylko do sklepu osiedlowego i wypadło mi z wózka bo pociągnęła wózek ze sobą upadajac . Od tamtego czasu boję się sama wychodzić z dzieckiem na spacer , nie robię zakupów w dużych marketach sama itp . Problem polega również na tym , ze mąż wiedząc doskonale o lekach zarzuca mi , ze z lenistwa nie wychodzę na spacery i na zakupy muszę z nim chodzić , bo wtedy czuję się bezpiecznie . Dodatkowo ma chujowa pracę gdzie nie przestrzega się norm godzinowych i nigdy nie wiem kiedy wróci . Z tego powodu często się klocimy - mam pretensje , ze nas olewa , ze wie jak mi ciężko wyjść z domu ,a mimo to nie walczy o swoje wolne . Wszyscy w mojej rodzinie gi ubostwiaja , ze taki pracowity i w ogóle , ale nikt nie patrzy na mnie. Wiem , ze niejednokrotnie ranie go słowami bo wyzywam sie za ta moja samotnosc i pretensje do samej siebie , ze przez leki jestem strasznie ograniczona i nie potrafie nic sama zalatwic ; ( ile kroc w zlosci wyzywam go od najgorszych i mowie , ze chce rozwodu i wygaduje mu , ze nie ma nic i jest biedny . Zaluje tego , ale jestem sflustrowana i przygnebiona - nieraz mam nawet mysli samobojcze 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz