A ja z innej beczki . Zanim zaczniecie wieszać na mnie psy , proszę 
żebyście przeczytaly do końca moja historię.  Zacznę od tego , ze gdy 
miałam 14lat nad morzem dostałam ataku padaczki . Miałam po tym 
incydencie lęki- bałam się wychodzić z domu , ale mama mnie zmuszala i 
jakoś to poszło . Wyleczylam się z leków gdy miałam 19 lat przez pracę w
 najbardziej zatłoczonym miejscu mojego miasta . Zaczęłam wtedy studia 
były imprezy , znajomi - po prostu zajebiscie
 . Po roku zmarła moja mama i wtedy poznałam swojego męża . Obecnie mamy
 dziecko . Wracając do lęków - w maju tego roku po 10 latach miałam atak
 padaczki - wyszłam z 1,5 miesięcznym dzieckiem tylko do sklepu 
osiedlowego i wypadło mi z wózka bo pociągnęła wózek ze sobą upadajac . 
Od tamtego czasu boję się sama wychodzić z dzieckiem na spacer , nie 
robię zakupów w dużych marketach sama itp . Problem polega również na 
tym , ze mąż wiedząc doskonale o lekach zarzuca mi , ze z lenistwa nie 
wychodzę na spacery i na zakupy muszę z nim chodzić , bo wtedy czuję się
 bezpiecznie . Dodatkowo ma chujowa pracę gdzie nie przestrzega się norm
 godzinowych i nigdy nie wiem kiedy wróci . Z tego powodu często się 
klocimy - mam pretensje , ze nas olewa , ze wie jak mi ciężko wyjść z 
domu ,a mimo to nie walczy o swoje wolne . Wszyscy w mojej rodzinie gi 
ubostwiaja , ze taki pracowity i w ogóle , ale nikt nie patrzy na mnie. 
Wiem , ze niejednokrotnie ranie go słowami  bo wyzywam sie za ta moja 
samotnosc i pretensje do samej siebie , ze przez leki jestem strasznie 
ograniczona i nie potrafie nic sama zalatwic ; ( ile kroc w zlosci 
wyzywam go od najgorszych i mowie  , ze chce rozwodu i wygaduje mu , ze 
nie ma nic i jest biedny . Zaluje tego , ale jestem sflustrowana i 
przygnebiona - nieraz mam nawet mysli samobojcze 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz