Ps. Potrzebuje lekkich historii, do pośmiania się ;) Miałam kilka, ale po problemach ze skrzynką, wszystko poszło się ... ;) ktoś coś?
 Czytając Wasze przeżycia zechciałam opisać i swoje. Nie ukrywam, że 
liczę na słowa otuchy lub konkretną podpowiedź co powinnam dalej zrobić.
Moja historia jest bardzo "świeża". Jesteśmy 6 lat po ślubie (10 razem). Mamy córkę 4 lata no i teraz urodził nam się synek. Już kiedy byłam w ciąży odczuwałam, że coś jest nie tak. Mąż ani razu nie pogłaskał brzucha, nie mówił do niego (tak jak w pierwszej ciąży), wyprowadził się spać do salonu, nie kochaliśmy się bo bał się o brzuch, zaczęły się hasła na telefonie, kasowanie historii w laptopie, potrafił siedzieć na FB do godz 3 gdzie o 6 zaczynał pracę. 5 tyg po porodzie nagle z dnia na dzień oznajmił mi, że już mnie nie kocha, wszystko wygasło, wyprowadza się. Rozumiecie? Baby blues, nieprzespane noce i jeszcze mąż Ci mówi, że Cię zostawia. Podobno chciał to zrobić już wcześniej ale, że byłam w ciąży nie miał odwagi. 3 tyg płakałam non stop. Rodzice zabierali córkę by na to nie patrzyła a ja trzymałam Syna na rękach i wyłam. Oczywiście z nerwów straciłam pokarm. Pewnej soboty chciał zabrać córkę do ZOO, bardzo się cieszyłam, że spędzą razem dzień. Co się okazało gdy wrócili? Córka przekazała mi, że byli z taty PRZYJACIÓŁKĄ!!! Nie powiedziała, że z jakąś panią tylko z PRZYJACIÓŁKĄ. Bardzo mnie to boli. Chciał sobie randkować mógł jechać ale po co wciągał w to naszą córkę? Dopiero po tym wszystko zaczęło się składać w całość. Rozmowy telefoniczne po 40min "nie interesuj się z kim", "to moja prywatność". Jest coraz gorzej. Zabiera dzieci w sobotę, że niby się nimi opiekuje po czym dowiaduję się, że podrzucił je swoim rodzicom a sam gdzieś pojechał. Przestał chodzić w soboty do pracy żeby mniej zarabiać (wszystkie wiemy dlaczego), gdy zabrałam córkę na basen naszym wspólnym samochodem kazał mi oddawać za benzyne. Przecież nie byłam w swojej sprawie tylko woziłam jego córkę na basen. Widzę, że jego nowa kobieta mu bardzo "dobrze doradza". Jestem mega załamana. Nie wiem co dalej robić. Czy iść do sądu po alimenty czy dogadywać się z nim. To nie na moje nerwy. Nawet nie chcę myśleć jeszcze o rozwodzie, praniu brudów i ciąganiu się po sądach. Ciekawe jak się moje życie dalej potoczy. Zastanawiam się czy jakby teraz chciał wrócić czy bym go przyjęła? Sama nie wiem.
Moja historia jest bardzo "świeża". Jesteśmy 6 lat po ślubie (10 razem). Mamy córkę 4 lata no i teraz urodził nam się synek. Już kiedy byłam w ciąży odczuwałam, że coś jest nie tak. Mąż ani razu nie pogłaskał brzucha, nie mówił do niego (tak jak w pierwszej ciąży), wyprowadził się spać do salonu, nie kochaliśmy się bo bał się o brzuch, zaczęły się hasła na telefonie, kasowanie historii w laptopie, potrafił siedzieć na FB do godz 3 gdzie o 6 zaczynał pracę. 5 tyg po porodzie nagle z dnia na dzień oznajmił mi, że już mnie nie kocha, wszystko wygasło, wyprowadza się. Rozumiecie? Baby blues, nieprzespane noce i jeszcze mąż Ci mówi, że Cię zostawia. Podobno chciał to zrobić już wcześniej ale, że byłam w ciąży nie miał odwagi. 3 tyg płakałam non stop. Rodzice zabierali córkę by na to nie patrzyła a ja trzymałam Syna na rękach i wyłam. Oczywiście z nerwów straciłam pokarm. Pewnej soboty chciał zabrać córkę do ZOO, bardzo się cieszyłam, że spędzą razem dzień. Co się okazało gdy wrócili? Córka przekazała mi, że byli z taty PRZYJACIÓŁKĄ!!! Nie powiedziała, że z jakąś panią tylko z PRZYJACIÓŁKĄ. Bardzo mnie to boli. Chciał sobie randkować mógł jechać ale po co wciągał w to naszą córkę? Dopiero po tym wszystko zaczęło się składać w całość. Rozmowy telefoniczne po 40min "nie interesuj się z kim", "to moja prywatność". Jest coraz gorzej. Zabiera dzieci w sobotę, że niby się nimi opiekuje po czym dowiaduję się, że podrzucił je swoim rodzicom a sam gdzieś pojechał. Przestał chodzić w soboty do pracy żeby mniej zarabiać (wszystkie wiemy dlaczego), gdy zabrałam córkę na basen naszym wspólnym samochodem kazał mi oddawać za benzyne. Przecież nie byłam w swojej sprawie tylko woziłam jego córkę na basen. Widzę, że jego nowa kobieta mu bardzo "dobrze doradza". Jestem mega załamana. Nie wiem co dalej robić. Czy iść do sądu po alimenty czy dogadywać się z nim. To nie na moje nerwy. Nawet nie chcę myśleć jeszcze o rozwodzie, praniu brudów i ciąganiu się po sądach. Ciekawe jak się moje życie dalej potoczy. Zastanawiam się czy jakby teraz chciał wrócić czy bym go przyjęła? Sama nie wiem.
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz