poniedziałek, 26 września 2016

Kolejna nadesłana historia:
Hej.
Długo zastanawiałam się czy napisać. Męża znam od 10 lat. 6 jesteśmy po ślubie. Mieszkamy z jego rodzicami.
Właściwie, nie jest źle, ale od pewnego czasu czuje się tak źle ze swoim życiem, że mam ochotę spakować walizkę i iść przed siebie. Nie zrobię tego, tylko ze względu na moich synów. Starszy ma 5 lat, młodszy rok. Mój mąż pracuje w firmie rodzinnej. On, jego brat i ich ojciec. W tygodniu pracuje długo, przychodzi zmęczony, czasem wole się do niego nie odzywać, bo tylko coś bąknie pod nosem i patrzy w telefon lub w tv. W weekendy często też pracuje. Kiedy ma wolne woli iść z kolegami na piwo. Odpocząć... Rozmawiałam z nim już wiele razy, żeby znalazł prace, żebyśmy się wyprowadzili z tego domu, bo powodem naszych starć, są zazwyczaj teściowie. On wtedy zarzuca mi, że wymyślam, że chce Bóg wie czego, że mam dom i powinnam się z tego cieszyć. Dodam, że nie możemy dostać kredytu na mieszkanie, bo on z bratem wzięli go na jakieś maszyny. Inwestycja im się nie zwraca, ale wolą tkwić na tonącym statku, bo to przecież rodzinna firma. Czasem jest naprawdę dobrze, chodzimy na spacery, żartujemy...ale jednak ze mną jest co raz gorzej. Na chwile obecną mogę zapomnieć o własnym mieszkaniu. Zwyczajnie samej mnie nie stać. Doszło do tego, że zamykam się w łazience i płacze. Wstaje rano i zamiast cieszyć się dziećmi, marze, żeby iść już spać. Zaczynam być wrednym sfrustrowanym babsztylem i sama to widzę. Nie mogę się powstrzymać od złych myśli. Niby mam wszystko, ale nie mam nic. Z teściami rozmawiałam, że ciągną nas wszystkich na dno, ale oni nie widzą problemu. Nie widzą też problemu w tym, że synek musi odpocząć w weekendy. Chyba uważają, że skoro mamy wszyscy gdzie mieszkać, to czego chcieć więcej? A może jednak to ja wymyślam... Ja naprawdę nie wymagam wiele. Nie ciągnę na siłę kasy od męża, nawet chciałam płacić za nasze opłaty domowe, żeby czuć się bardziej u siebie, ale teściowie się nie zgodzili. Chyba, jedyne czego chce to święty spokój we własnym domu, a niestety w moim wypadku jest to mało realne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz