poniedziałek, 26 września 2016

A co mi tam!
Moze moja historia wyda się nudna, bo bylo wiele kobiet w gorszej sytuacji. Mam nadzieję ze moge komus pomóc. Wszystko zaczęło się za " gówniarza" kiedy to skończyłam jakies 16 lat i zaczelam chodzic na dyskoteki z kolezankami. Poznalam tam moją pierwszą miłość. Do tej pory nie wiem dlaczego tak go kochalam i co mnie przy nim trzymalo. Zaczęło się niewinnie, wiadomosci co jakis czas. Podpytywanie co robie sprawdzanie mojego planu dnia. Potem w mojej rodzinie zaczęło się dziać wiele nieciekawych rzeczy i na dobra sprawe byl moim jedynym oparciem. Uzależnił mnie od siebie pod względem psychicznym. Wydawal sie byc jedynym przyjacielem gdy dookola wszyscy srogo patrzeli. W szkole dobrze sobie radzilam, ale pamiętam jak kazał mi miec wlaczane polaczenie zeby sprawdzac co sie dzieje z kim rozmawiam. Potem coraz czesciej zakazywal mi roznych rzeczy. Kolezanek czy nawet wlozenia obcislych spodni do miasta. Byl tez okropnie zazdrosny ale wtedy jeszcze wydawalo mi się "slodkie". Same rozumiecie...po roku zwiazku zamieszkalam z nim. Mialam tam wiecej przestrzeni do nauki i spokój. Wszystko bylo pieknie gdyby nie to ze zdarzalo mu sie podnosic na mnie rękę o glupoty. Wtedy za kazdym razem kiedy to robil zamykalam sie zaplakana w pokoju i pakowalam swoje ciuchy. Ale nic z tego...za kazdym razem lapal mnie w ramiona i trzymal tak dlugo az nie zmienilam decyzji placzac mi w ramionach...on przeciez nie chcial. Bylo mi go szkoda. Wychowal sie bez matki, myslalam ze moze szuka we mnie czegos z kobiety którą utracił. W pazdzierniku 2013r dowiedzialam się ze zaszlam w ciążę. Oczywiscie wielka radość, ale tylko na kilka dni. Potem bylo tylko gorzej popychanie no i przemoc psychiczna. Az w koncu stalo sie. Poronilam w 7 tygodniu w dzien swoich urodzin. Nic nie bolało, bardziej niz wieczne wysluchiwanie ze to moja wina, albo ze zrobilam to specjalnie, zeby znowu go skrzywdzić. Zawsze bylam ta zla. Puszczalska i w dodatku morderczyni. Niedlugo potem zaszlam w kolejna ciążę. Nie chcial mi odpuscic. Niejednokrotnie dochodzilo do stosunku wbrew mojej woli, ale co ja moglam? Wciaz widzialam w nim jedynego przyjaciela. Tak zakodowal mi to w glowie ze nie moglam go opuścić. To bylo za silne. W 6 msc ciąży wyjechaliśmy za granicę. Do czasu porodu potrafilam plakac dzien w dzien. Pisalam sekretny pamietnik do swojej malenkiej córeczki w ktorym pisalam jak bardzo ją kocham. Byla moją nadzieją. Wierzylam ze on sie zmieni kiedy zobaczy nasze ukochane dziecko. Cóż na poczatku owszem bylo jak w bajce, niestety kilka tygodni po porodzie rzucil sie na mnie przy placzacym niemowleciu i okladal mnie po twarzy. Nigdy nie zapomne nienawisci w jego oczach. Grymasu twarzy...no i strachu o dziecko. Wtedy nawet nie pamietalam o bólu. Liczyla sie tylko ona. Do mojej glowy docieraly pojedyncze mysli "dziecko płacze, musisz wstać ".
Oczywiście wybaczyłam. Tym razem ze wzgledu na mala. On utrzymywał ze sobie...hmm...zasluzylam?? Wtedy w tajemnicy zaczelam wchodzic na czat zagraniczny dla Polaków kiedy moj Pan byl w pracy. Swietnie sie bawilam. Kiedy mala pochrapywala ja gotujac obiad wreszcie moglam pogadac z kims z zewnatrz. Moje wyjscia były tylko tymi do sklepu. Kilka miesiecy pozniej zarzadzil ze chce wrocic do Polski na swieta wielkanocne, a potem powrotem wyjedziemy do uk. W dzien sniadania wielkanocnego spakował swoje rzeczy i zostawił mnie z 5 miesieczna corka. Bez środków do zycia, bez jakiejkolwiek pomocy. Nie wazne czy bylam chora, czy mala chorowala, czy pol nocy nie spalam. Nawet od rodziny którą mialam w domu nie otrzymywalam pomocy. Wtedy myslalam ze to koniec. W koncu musialam sie z czegos utrzymac. Wstawalam codziennie rano, z niepokojem patrzylam na malejące ilosci mleka i pampersow. Obwinialam siebie. Oj tak...czulam sie beznadziejna bezuzyteczna i co najgorsze bezsilna. Kazdy dzien byl taki sam. Szary nudny pelen zmartwien. Z tego stanu wybudzilam sie kiedy uswiadomilam sobie ze nakrzyczalam na dziecko bo pociagnela mnie za wlosy. Płakałam, cala noc nie starczała na to żebym wyrzuciła z siebie cały ten zal. Przełomem bylo kiedy napisalam do miasta o zapomogę. Nie dostalam wiele, ale zawsze bylo te 400 zl dla dziecka. Niejednokrotnie chodzilam glodna zeby tylko ona miala wszystko czego moze zapragnac. Pewnego wieczoru, nie mam pojecia co mnie tknelo, postanowilam wejsc na czat. Poznalam tam wspaniala dziewczyne, ktora pomagala mi radzic sobie z nekaniem bylego partnera, bo oczywiscie nie dawal spokoju. Chcial wrócić, ale ja brnelam dalej. Niczym okret ktory juz nie moze sie zatrzymac. Odzylam w pewnym sensie. Przestalam się obwiniac i pomimo tego ze ciagle moja sytuacja byla ciezka to bylam duzo szczesliwsza. Moje dziecko bylo takie beztroskie i rownie szczesliwe jak ja. Najpiekniejszy dzien w moim zyciu kiedy corka przypadkowo powiedziala "mama" Mamusie znacie to uczucie? Pewnego wieczoru poznalam mezczyzne. Nie chlopaka, nie milosc, ale prawdziwego mezczyzne.
Mezczyzna ten uswiadamial mi jak piekna i silna jestem kobieta. Podczas gdy byly wmawial mi jak beznadziejna i zuzyta jestem po ciąży. Z dnia na dzien rozmawialismy coraz częściej. Oczywiscie on mieszkal za granica dlatego nawet nie myslalam o tym zeby sie zakochac. Do czasu az ojciec dziecka oznajmil ze wraca do domu czy mi sie to podoba czy nie. Bylam zalamana. Nie wiedzialam co robic w koncu, moj koszmar na nowo mial sie zacząć. zwierzylam sie z tego mojemu przyjacielowi. Ktory jak sie pewnie donyslacie od razu zaproponowal bezinteresowna pomoc. Na poczatku mysle...szalony pomysl! Nie znam go, co jesli nie dam rady? Ale strach przed dawnym zyciem byl silniejszy. Umowilam sie z dawna znajoma z uk zeby przyjechala po mnie na lotnisko w razie gdyby owy przyjaciel okazal sie zwyklym zwodzicielem. I pomimo moich dobrych przeczuc cholernie sie stresowalam. Zaimponowal mi tym ze zaplacil za bilety oferowal pomoc w znalezieniu pracy i nie oczekiwal ode mnie zadnych milostek. Kobiety! Tego mi bylo cholera trzeba! Kiedy zobaczylam go na lotnisku myslalam ze sie poplacze. Ledwo stalam na nogach, nocny lot , kupa bagazy i w dodatku wiercacy sie maluszek. Nie przyjechal po mnie sam wiec kiedy zapial mala w fotelik i kazal mi isc spac a sam w razie czego wstanie do malej moje mysli odplynely niczym chmurka a ja zasnelam lekkim snem. Ciagle sie balam. Jasne ze tak. Duzo ryzykowalam. Wszystko docieralo do mnie w zwolnionym tempie. Ale kiedy poczulam lekkie szuturniecie i potwierdzenie ze jestesmy w domu to strasznie mi ulzylo. Mala od razu zasnela ze wszystkimi miskami jakie tylko znalazl (on tez ma corke, tylko ze starsza) a ja siedzialam jak kolek i nie wiedzialam co ze soba zrobic. Następnego dnia obudzilam sie grubo po 15. Slyszalam tylko smiech malej z pokoju obok. Pierwszy raz moglam spokojnie spac. Szybko poszłam do pracy. Dziewczyny cudowne uczucie. Taka niezaleznosc. To uczucie kontroli nad wszystkim. Ignorowalam stale wiadomosci ojca malej. Wyleczylam sie z niego. Byl w koncu tysiace km ode mnie. Czego mialam sie bac? Jakis czas po moim przyjezdzie zaczelam myśleć o wlasnym lokum...jednakze "przyjaciel" wyznal mi milosc. Nigdy nie czulam sie szczesliwsza. W koncu to moj aniol stroz. Pimimo tego ze sama musialam nauczyc sie kochac na nowo i balam sie dac poniesc uczuciom udalo nam sie stworzyc cos co dalo nam obojgu wiele szczescia. Teraz z mieszkania wynajelismy dom. Dzieciaki są na prawde szczesliwe, a my spodziewamy sie wspolnego malucha. 🙂 Tata malej nie odzywa sie wcale, wiec moja corka mianowala tatusiem nowego partnera. Cieszę sie jej szczesciem jest rezolutna dwulatla, ktora swiata poza nim nie widzi. Kochane Kobiety, życzę wam siły. Bo to ona dodaje nam skrzydel i podnosi brody 🙂

https://www.facebook.com/wkurzonazona/posts/588740638000788 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz