A co mi tam! 
 Moze moja historia wyda się nudna, bo bylo wiele 
kobiet w gorszej sytuacji. Mam nadzieję  ze moge komus pomóc. Wszystko 
zaczęło się za " gówniarza" kiedy to skończyłam jakies 16 lat i zaczelam
 chodzic na dyskoteki z kolezankami. Poznalam tam moją pierwszą miłość. 
Do tej pory nie wiem dlaczego tak go kochalam i co mnie przy nim 
trzymalo. Zaczęło  się  niewinnie, wiadomosci co jakis czas. 
Podpytywanie co robie sprawdzanie mojego planu dnia. Potem w mojej 
rodzinie zaczęło się dziać wiele nieciekawych rzeczy i na dobra  sprawe 
byl moim jedynym oparciem. Uzależnił mnie od siebie pod względem 
psychicznym. Wydawal sie byc jedynym przyjacielem gdy dookola wszyscy 
srogo patrzeli. W szkole dobrze sobie radzilam, ale pamiętam jak kazał 
mi miec wlaczane polaczenie zeby sprawdzac co sie dzieje z kim 
rozmawiam.  Potem coraz czesciej zakazywal mi roznych rzeczy. Kolezanek 
czy nawet wlozenia obcislych spodni do miasta. Byl tez okropnie 
zazdrosny ale wtedy jeszcze wydawalo mi się "slodkie". Same 
rozumiecie...po roku zwiazku zamieszkalam z nim. Mialam tam wiecej 
przestrzeni do nauki i spokój. Wszystko bylo pieknie gdyby nie to ze 
zdarzalo mu sie podnosic na mnie rękę  o glupoty. Wtedy za kazdym razem 
kiedy to robil zamykalam sie zaplakana w pokoju i pakowalam swoje 
ciuchy. Ale nic z tego...za kazdym razem lapal mnie w ramiona i trzymal 
tak dlugo az nie zmienilam decyzji placzac mi w ramionach...on przeciez 
nie chcial. Bylo mi go szkoda. Wychowal sie bez matki, myslalam ze moze 
szuka we mnie czegos z kobiety którą  utracił. W pazdzierniku 2013r 
dowiedzialam się  ze zaszlam w ciążę.  Oczywiscie wielka radość, ale 
tylko na kilka dni. Potem bylo tylko gorzej popychanie no i przemoc 
psychiczna. Az w koncu stalo sie. Poronilam w 7 tygodniu w dzien swoich 
urodzin. Nic nie bolało, bardziej niz wieczne wysluchiwanie ze to moja 
wina, albo ze zrobilam to specjalnie, zeby znowu go skrzywdzić. Zawsze 
bylam ta zla. Puszczalska i w dodatku morderczyni. Niedlugo potem 
zaszlam w kolejna ciążę.  Nie chcial mi odpuscic. Niejednokrotnie 
dochodzilo do stosunku wbrew mojej woli, ale co ja moglam? Wciaz 
widzialam w nim jedynego przyjaciela. Tak zakodowal mi to w glowie ze 
nie moglam go opuścić.  To bylo za silne. W 6 msc ciąży  wyjechaliśmy za
 granicę. Do czasu porodu potrafilam plakac dzien w dzien. Pisalam 
sekretny pamietnik do swojej malenkiej córeczki  w ktorym pisalam jak 
bardzo ją  kocham.  Byla moją  nadzieją. Wierzylam ze on sie zmieni 
kiedy zobaczy nasze ukochane dziecko. Cóż  na poczatku owszem bylo jak w
 bajce, niestety kilka tygodni po porodzie rzucil sie na mnie przy 
placzacym niemowleciu i okladal mnie po twarzy. Nigdy nie zapomne 
nienawisci w jego oczach. Grymasu twarzy...no i strachu o dziecko. Wtedy
 nawet nie pamietalam o bólu. Liczyla sie tylko ona. Do mojej glowy 
docieraly pojedyncze mysli "dziecko płacze, musisz wstać ". 
 
Oczywiście wybaczyłam. Tym razem ze wzgledu na mala. On utrzymywał ze 
sobie...hmm...zasluzylam?? Wtedy w tajemnicy zaczelam wchodzic na czat 
zagraniczny dla Polaków kiedy moj Pan byl w pracy. Swietnie sie bawilam.
 Kiedy mala pochrapywala ja gotujac obiad wreszcie moglam pogadac z kims
 z zewnatrz. Moje wyjscia były  tylko tymi do sklepu. Kilka miesiecy 
pozniej zarzadzil ze chce wrocic do Polski na swieta wielkanocne, a 
potem powrotem wyjedziemy do uk. W dzien sniadania wielkanocnego 
spakował swoje rzeczy i zostawił mnie z 5 miesieczna corka. Bez środków 
 do zycia, bez jakiejkolwiek pomocy. Nie wazne czy bylam chora, czy mala
 chorowala, czy pol nocy nie spalam. Nawet od rodziny którą  mialam w 
domu nie otrzymywalam pomocy. Wtedy myslalam ze to koniec. W koncu 
musialam sie z czegos utrzymac. Wstawalam codziennie rano, z niepokojem 
patrzylam na malejące  ilosci mleka i pampersow. Obwinialam siebie. Oj 
tak...czulam sie beznadziejna bezuzyteczna i co najgorsze bezsilna. 
Kazdy dzien byl taki sam. Szary nudny pelen zmartwien. Z tego stanu 
wybudzilam sie kiedy uswiadomilam sobie ze nakrzyczalam na dziecko bo 
pociagnela mnie za wlosy. Płakałam, cala noc nie starczała na to żebym 
wyrzuciła z siebie cały ten zal. Przełomem bylo kiedy napisalam do 
miasta o zapomogę. Nie dostalam wiele, ale zawsze bylo te 400 zl dla 
dziecka. Niejednokrotnie chodzilam glodna zeby tylko ona miala wszystko 
czego moze zapragnac. Pewnego wieczoru, nie mam pojecia co mnie tknelo, 
postanowilam wejsc na czat. Poznalam tam wspaniala dziewczyne, ktora 
pomagala mi radzic sobie z nekaniem bylego partnera, bo oczywiscie nie 
dawal spokoju. Chcial wrócić,  ale ja brnelam dalej. Niczym okret ktory 
juz nie moze sie zatrzymac. Odzylam w pewnym sensie. Przestalam się  
obwiniac i pomimo tego ze ciagle moja sytuacja byla ciezka to bylam duzo
 szczesliwsza. Moje dziecko bylo takie beztroskie i rownie szczesliwe 
jak ja. Najpiekniejszy dzien w moim zyciu kiedy corka przypadkowo 
powiedziala "mama" Mamusie znacie to uczucie? Pewnego wieczoru poznalam 
mezczyzne. Nie chlopaka, nie milosc, ale prawdziwego mezczyzne.
 
Mezczyzna ten uswiadamial mi jak piekna i silna jestem kobieta. Podczas 
gdy byly wmawial mi jak beznadziejna i zuzyta jestem po ciąży. Z dnia na
 dzien rozmawialismy coraz częściej.  Oczywiscie on mieszkal za granica 
dlatego nawet nie myslalam o tym zeby sie zakochac. Do czasu az ojciec 
dziecka oznajmil ze wraca do domu czy mi sie to podoba czy nie. Bylam 
zalamana. Nie wiedzialam co robic w koncu, moj koszmar na nowo mial sie 
zacząć. zwierzylam sie z tego mojemu przyjacielowi. Ktory jak sie pewnie
 donyslacie od razu zaproponowal bezinteresowna pomoc. Na poczatku 
mysle...szalony pomysl! Nie znam go, co jesli nie dam rady? Ale strach 
przed dawnym zyciem byl silniejszy. Umowilam sie z dawna znajoma z uk 
zeby przyjechala po mnie na lotnisko w razie gdyby owy przyjaciel okazal
 sie zwyklym zwodzicielem. I pomimo moich dobrych przeczuc cholernie sie
 stresowalam. Zaimponowal mi tym ze zaplacil za bilety oferowal pomoc w 
znalezieniu pracy i nie oczekiwal ode mnie zadnych milostek. Kobiety! 
Tego mi bylo cholera trzeba! Kiedy zobaczylam go na lotnisku myslalam ze
 sie poplacze. Ledwo stalam na nogach, nocny lot , kupa bagazy i w 
dodatku wiercacy sie maluszek. Nie przyjechal po mnie sam wiec kiedy 
zapial mala w fotelik i kazal mi isc spac a sam w razie czego wstanie do
 malej moje mysli odplynely niczym chmurka a ja zasnelam lekkim snem. 
Ciagle sie balam. Jasne ze tak. Duzo ryzykowalam. Wszystko docieralo do 
mnie w zwolnionym tempie. Ale kiedy poczulam lekkie szuturniecie i 
potwierdzenie ze jestesmy w domu to strasznie mi ulzylo. Mala od razu 
zasnela ze wszystkimi miskami jakie tylko znalazl (on tez ma corke, 
tylko ze starsza) a ja siedzialam jak kolek i nie wiedzialam co ze soba 
zrobic. Następnego  dnia obudzilam sie grubo po 15. Slyszalam tylko 
smiech malej z pokoju obok. Pierwszy raz moglam spokojnie  spac. Szybko 
poszłam  do pracy. Dziewczyny cudowne uczucie. Taka niezaleznosc. To 
uczucie kontroli nad wszystkim. Ignorowalam stale wiadomosci ojca malej.
 Wyleczylam sie z niego. Byl w koncu tysiace km ode mnie. Czego mialam 
sie bac? Jakis czas po moim przyjezdzie zaczelam myśleć  o wlasnym 
lokum...jednakze "przyjaciel" wyznal mi milosc. Nigdy nie czulam sie 
szczesliwsza. W koncu to moj aniol stroz. Pimimo tego ze sama musialam 
nauczyc sie kochac na nowo i balam sie dac poniesc uczuciom udalo nam 
sie stworzyc cos co dalo nam obojgu wiele szczescia. Teraz z mieszkania 
wynajelismy dom. Dzieciaki są  na prawde szczesliwe, a my spodziewamy 
sie wspolnego malucha. 🙂 Tata malej 
nie odzywa sie wcale, wiec moja corka mianowala tatusiem nowego 
partnera. Cieszę  sie jej szczesciem jest rezolutna  dwulatla, ktora 
swiata poza nim nie widzi. Kochane Kobiety, życzę  wam siły.  Bo to ona 
dodaje nam skrzydel i podnosi brody 🙂
https://www.facebook.com/wkurzonazona/posts/588740638000788 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz