A dzisiaj, po długich oczekiwaniach dostałam nareszcie historię :)
Witam ;)
Moja historia jest troszkę inna,a jednak podobna do opisanej na pani
blogu... Podobieństwo jest takie że mąż nie stronił od kolegów i
weekendowych imprez. Jeśli gdzieś się wybraliśmy to z całą kompanią,a
żeby przypadkiem mężuś się nie zanudził w towarzystwie moim i córek.
Zimą zaproponowałam wspólny wypad w góry, tylko we czwórkę,na co
usłyszałam: " nie będę sobie marnował urlopu,chcesz to jedź sama "... Długo się nie zastanawiałam czy jechać ;) Zgadałam się z koleżanką i wyjechałyśmy na pięć dni z córeczkami ( obie mamy po dwie ;)
). Przed wyjazdem jeszcze dałam Gamoniowi ultimatum,że albo zmieni
priorytety,albo może sie tak dalej bawic sam, beze mnie i dziewczyn.
Muszę przyznać że od tamtej pory wiele sie zmieniło na lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz