Znacie to uczucie kiedy wasza druga połowa ma wolne? Jesteście razem w
domu 24/24. Wreszcie można gdzieś pojechać i spędzić razem czas. Dla
mnie takie chwile są bardzo drogie. Mój mąż od poniedziałku do piątku
wychodzi z domu o 7.30 i wraca dopiero koło 19:00. Nie ma go całymi
dniami. Dodatkowo dwa razy w tygodniu po pracy jeździ na angielski.
Wtedy jest jeszcze później, tak koło 21.30. Nim zje, odpocznie chwile,
pobawi się z naszą pociechą, to już trzeba kłaść się spać. W miarę
możliwości nadrabiamy wszystko w weekendy lub gdy on ma wolne.
Obudziłam się któregoś dnia rano, z dobrym humorem. Córeczka przespała całą noc u siebie w łóżeczku. Słoneczko wysoko świeciło, ptaszki śpiewały. Zapowiadał się cudowny dzień. Leżałam chwilę, delektując się tym wszystkim oraz myślą co dziś razem we troje zrobimy. I nagle…. PRRRRRR… Patrzę zaskoczona na męża, a ten śpi. Córa już przy komórce coś wystukuje… PRRRRRRR… Co jest?! Przecież to nie mała! PRRRRRR!!!! PRRRRRRYYYK! No rzesz kurwa! Patrzę znowu na męża. Oczy ma zamknięte, ale głupkowato się uśmiecha.
- Co ja ci mówiłam na ten temat? Idź do łazienki!
- Oj tam, oj tam. Skarbie, moje pachnie – mówi małżonek.
- Jasne..
PRRRRRRYYYYYY!!!!!!
- Co żeś wczoraj żarł?!
- Nie denerwuj się tak. Bączki ludzka rzecz.
PRRRRRRYYYYYYK!!!
- Takich bąków nie powinno się walić! Słyszysz mnie?!
- Mycha pomyśl. On sobie teraz poleciał pod łóżkiem i prosto do okna.
- Ale ja jestem przy oknie! – bulwersuję się.
PRRRRRYYYYYKKKK!!! Córka się śmieje.
- Tata plyk. Tata plyk. Jula plyk.
Witki opadają. I? … PRRRYYYYK!!! Mąż z przerażoną miną nagle znalazł się w przedpokoju.
- Co to było?! – dopytuje.
- No co? – dziwię się – „Plyk”- odpowiadam naśladując córkę.
Dlaczego ja mam się powstrzymywać, a facet nie? Bo jestem kobieta i matką? Po moim trupie. Koniec tego dobrego. Od tamtego dnia tyłek małżonka jakby przycichł. Może jednak coś do niego doszło.
Obudziłam się któregoś dnia rano, z dobrym humorem. Córeczka przespała całą noc u siebie w łóżeczku. Słoneczko wysoko świeciło, ptaszki śpiewały. Zapowiadał się cudowny dzień. Leżałam chwilę, delektując się tym wszystkim oraz myślą co dziś razem we troje zrobimy. I nagle…. PRRRRRR… Patrzę zaskoczona na męża, a ten śpi. Córa już przy komórce coś wystukuje… PRRRRRRR… Co jest?! Przecież to nie mała! PRRRRRR!!!! PRRRRRRYYYK! No rzesz kurwa! Patrzę znowu na męża. Oczy ma zamknięte, ale głupkowato się uśmiecha.
- Co ja ci mówiłam na ten temat? Idź do łazienki!
- Oj tam, oj tam. Skarbie, moje pachnie – mówi małżonek.
- Jasne..
PRRRRRRYYYYYY!!!!!!
- Co żeś wczoraj żarł?!
- Nie denerwuj się tak. Bączki ludzka rzecz.
PRRRRRRYYYYYYK!!!
- Takich bąków nie powinno się walić! Słyszysz mnie?!
- Mycha pomyśl. On sobie teraz poleciał pod łóżkiem i prosto do okna.
- Ale ja jestem przy oknie! – bulwersuję się.
PRRRRRYYYYYKKKK!!! Córka się śmieje.
- Tata plyk. Tata plyk. Jula plyk.
Witki opadają. I? … PRRRYYYYK!!! Mąż z przerażoną miną nagle znalazł się w przedpokoju.
- Co to było?! – dopytuje.
- No co? – dziwię się – „Plyk”- odpowiadam naśladując córkę.
Dlaczego ja mam się powstrzymywać, a facet nie? Bo jestem kobieta i matką? Po moim trupie. Koniec tego dobrego. Od tamtego dnia tyłek małżonka jakby przycichł. Może jednak coś do niego doszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz