poniedziałek, 26 września 2016

Nadesłana historia

Był sobie fantastyczny związek.
Niemal idealny facet.
Ja jestem szczęśliwa.
Po kilku miesiącach zaczyna się psuć.
On zwala na pracę - okazuje się, że to asystentka. Wypiera się na maksa. Rozstajemy się. Dostaje po 20 telefonów dziennie, po +- 50 smsów dziennie. Mijają miesiące, dzwoni i pisze codziennie. Z asystentką nadal sypia. Czuje się jak na ławce rezerwowych, ale nie wracam.
W końcu ulegam (głupia), pojechałam z nim w bardzo daleką podróż. Miał pokazać jak się zmienił, jak dorósł. Podróży nie dało się uratować. Ona do niego pisała non stop, jak go kocha, mimo, że wiedziała, że jest ze mną.
Któregoś dnia przejrzałam jego telefon. Okazało się, że okłamuje ją nawet w błahych sprawach. Pisze jej, że jest gdzie indziej, robi co innego, zapewniał, że jest jedyna.
Po powrocie, nie kontaktowaliśmy się tygodniami. Spotkaliśmy się kiedyś, padliśmy sobie w ramiona...cóż za telenowela...od tamtego dnia znów dzwoni i pisze.
Zaczął nawet przychodzić do mnie do pracy.
Teraz grał już ostro
- "będzie się ze mną żenił za 2 lata..chce mieć ze mną 2 dzieci, będzie idealnym mężem... będzie się ze mną starzeć itp."
Z uwagi na fakt, iż nie urwał kontaktu z tamtą, przepędziłam go. Lekko mi nie jest, ale on nie staje na rzęsach, nie walczy. Dostaje tylko 1 wiadomość dziennie, w stylu, że obojętnie co zrobię, on i tak będzie za mną szedł. I tak zrealizuje swój plan "starzeniowy".
Blablabla.
Tylko co ja - jako książkowo naiwna baba - mam zrobić, jeśli Piotruś Pan za jakiś czas naprawdę wydorośleje? Choć chyba to niemożliwe i w końcu nabiorę sił bo tej toksycznej relacji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz