poniedziałek, 26 września 2016

Nadesłana historia

Ta historia będzie długa, ale nie chciałam jej skracać. I nie dlatego, że mi się nie chciało, ale dlatego, że uważam, że warto przeczytać:
Zwykle, większość kłopotów bierze się z niewierności, nałogów czy niedojrzałości emocjonalnej. Rzadko się zdarza, żeby jakikolwiek związek od początku zbudowany był na kłamstwie. Piszę "rzadko”, bo nie znaczy to, że nie zdarza się w ogóle. To jest mój drugi mąż. Pierwszy był, jaki był, ani ja nie byłam specjalnie dojrzała ani on. Było minęło. Bardzo długo byłam sama. Nie miałam parcia na jakiś związek. Wychodziłam z założenia, że lepiej być samej niż z byle kim. Miałam 35 lat jak go poznałam. Żadnych wielkich miłości nie było, żadnych jakichś specjalnych motyli. Raczej zadziałał rozsądek z mojej strony. Lubiłam go, lubiłam z nim być, rozmawiać. Na pewno go kochałam, ale tak jak mówię, rozsądnie. To on był stroną bardziej zaangażowaną. Nie miał dzieci, nigdy nie był żonaty, ale w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. Wiedziałam, że siedem lat był w związku z kobietą, niemniej jednak cały ten związek trwał tak długo chyba siłą rozpędu, bo, od co najmniej czterech lat nawet nie spali w jednym łóżku. Na moje pytanie, dlaczego usłyszałam odpowiedź, że jej nie kochał. Ok. Więcej tematu specjalnie nie drążyłam. Po jakimś czasie poprosił o to żebyśmy się pobrali i doszłam do wniosku, że nie ma przeciwwskazań. Żadnego alkoholu, żadnych podejrzanych zachowań, normalnie traktowana mama. Moja córka miała wtedy osiem lat i zakochała się w nim do szaleństwa. A jako, że tato, gdy ułożył sobie życie na drugim końcu Polski, nie bardzo się interesował, mój mąż został nowym tatą. Pierwsze dwa lata były fajne, normalne, miłe. Po dwóch latach coś zaczęło się psuć, jednocześnie przyszły kłopoty finansowe, nasza firma przestała przynosić normalne pieniądze. Właściwie wszystko zwalałam na tę sytuację, tym bardziej, że trochę ciężko się zrobiło z moim zdrowiem. Mam ciężką depresję kliniczną, ale nigdy tego nie ukrywałam i naprawdę kazałam mu się długo zastanawiać czy ewentualnie da radę. Nawiasem mówiąc żyję normalnie pomimo choroby. Biorę regularnie leki i to pozwala mi normalnie żyć. A stany depresyjne i chandra zdarza się każdemu. Co się zaczęło dziać? Spaliśmy w jednym łóżku, ale jakbym spała z lodówką. Nawet mnie nie przytulał, bo bał się (piszę to wszystko z perspektywy osoby, która już wie, co się działo), żebym broń Boże nie zechciała czegoś więcej. Do tego stopnia, że po zlikwidowaniu firmy, znalazł pracę na noce. Zaczęłam myśleć. Atrakcyjna jestem tak samo jak kiedyś. Nie zmieniałam się, nie zaniedbałam, więc co jest grane? Wreszcie pomyślałam, że może ma problemy natury seksualnej. Zdarza się i trzeba coś z tym zrobić. Zaczęły się rozmowy o wizycie u specjalisty. Widziałam, że łatwo nie będzie, bo faceci tak mają. Wstydzą się po prostu. Tym bardziej, że tłumaczenia były względnie rozsądne. Jest ciężko trzeba stanąć na nogi, żebym dała czas. Ok. Jeden rok wytrzymałam całkowicie spokojnie. Po mniej więcej roku wróciłam do tematu, tym bardziej, że ta sytuacja, całkowity brak bliskości (nie mylić z seksem) nawet emocjonalnej nie wpływał na mnie dobrze. Przestawałam powoli czuć się kobietą. Ciągle odrzucana. Nie jestem cierpiętnicą, więc nie zamierzałam siedzieć z założonymi rękami. Uznałam, że mnie nie kocha i powinniśmy się rozejść. Wtedy się okazało, że za nic nie pozwoli mi odejść, bo mnie kocha do szaleństwa i w ogóle jak coś takiego mogło przyjść mi do głowy!!!! No skąd. Pomyślałam podumałam i doszłam do wniosku, że może faktycznie zbyt pochopnie taka decyzja w mojej głowie zaświtała? I nagle wszystko wróciło do względnej normy między nami. Przez bardzo krótki okres było normalnie, jak kiedyś. Ale za bardzo krótki moment wszystko wróciło do tamtej " normy ". W tym czasie już byliśmy w takiej sytuacji, że szczerze mówiąc nawet nie zwróciłam specjalnej uwagi na to, co się znowu dzieje. Oczywiście miałam przebłyski. Myślałam o tym, ale już nie mogłam sobie pozwolić na specjalne myślenie. Wszystko, co się działo z nim i ze mną ( bardzo pogłębiła się choroba) składałam na karb ciężkiej sytuacji. Wreszcie podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy zagranicę. On pierwszy, urządzi mniej więcej, co trzeba i po miesiącu my dojedziemy. Tak też się stało.
Powitanie było takie, że właściwie pierwszą noc przepłakałam i gdybym miała gdzie wrócić to natychmiast bym to zrobiła. Mój mąż wynajął dla nas OSOBNY pokój żeby tylko ze mną nie spać w jednym łóżku! Żal mam do dzisiaj. Najbardziej oczywiście o wszystkie kłamstwa po drodze. W nowym miejscu przestał nawet udawać, że mu zależy na tym małżeństwie, że w ogóle zależy mu na mnie. Zwątpiłam już całkowicie. Tym bardziej, że na próbę jakieś rozmowy reagował dziwnie. Nie widział we mnie kobiety, nie wiedział we mnie żony, ale jednocześnie nie dał odejść i żądał całkowitej wierności! Nic już nie rozumiałam, ale chciałam najpierw ogarnąć wszystko, żeby podjąć właściwą decyzję. On jednocześnie był wspaniałym kolegą! Chętny do rozmowy i do zabawy i do spacerów. Do tego wszystkiego, do czego zdolna jest najlepsza przyjaciółka. Ale to był mój mąż! Coraz gorzej było ze mną psychicznie, straciłam właściwie całe poczucie własnej wartości. Byłam odrzucona całkowicie, jako kobieta! Nie istniałam! Nie wiedziałam już, co o tym myśleć, byłam całkowicie zagubiona. Jestem silną kobietą i osobowością, ale przy nim to wszytko poszło na śmietnik. Oczywiście cały czas myślałam, co jest grane. Wreszcie przyszedł mi do głowy pomysł, że on jest pedofilem i związał się ze mną ze względu na małą. Matko kochana! Nigdy nic wcześniej nie zauważyłam, ale równie bywa. Więc zaczęłam małe" śledztwo " w tym kierunku. Po jakimś czasie miałam pewność, że to nie to. I ciągle to poczucie odrzucenia. Ciągle czułam się potwornie nieszczęśliwa do tego stopnia, że depresja zaczęła siać naprawę spustoszenie. Do tego stopnia, że nie wychodziłam przez pół roku z domu a ataki paniki strachu i w ogóle wszystkiego złego wracały ze zdwojoną siłą. Dzisiaj już wiem, dlaczego. Po prostu w czasie takiego stanu on się mną zajmował, interesował, był przy mnie, istniałam. Wreszcie nowy lekarz nowe leki i jakoś stanęłam na nogi, mogłam wyjść sama z domu i po jakimś czasie iść do pracy. Pogodziłam się z sytuacją, co nie znaczy, że nie myślałam jak pomóc sobie i jemu. No i wpadł mi do głowy pomysł, że może on jest gejem! Zaczęłam szukać, czytać i myśleć na ten temat. Wszystko pasowało oprócz tego, że nigdy nie było przy nim żadnego przyjaciela ani nawet bliskiego kolegi. Długo tak myślałam. Przy moich płaczach i ponownych prośbach o próbę zrobienia coś z naszym życiem przysięgał na kolanach i obiecywał, że tak, oczywiście pójdzie do lekarza. Mijał zły czas i o przysięgach nie było mowy, szły w zapomnienie. Pamiętam to jak dziś. To było w maju ubiegłego roku. Znowu wróciłam do tematu, bo już chyba lubiłam się nad nim znęcać. Zaczęła się rozmowa. On stał przy oknie, miał chyba dość moich słów, bo odwrócił się, popatrzył na mnie i powiedział " ja jestem aseksualny, zawsze tak było, z każdą kobietą. Poznałem ciebie i wydawało mi się, że wszystko się ułoży i nawet przez jakiś czas tak było. Ale później wróciło stare. Nie chcę cię stracić, kocham cię, ale nie jestem w stanie dać ci tego, co powinno być w każdym normalnym związku.” Najpierw się załamałam. A później przyszła złość! Złość, że mnie oszukał! Złość, że dla swoich egoistycznych celów zniszczył mi dziewięć lat życia, zwodząc mnie i kłamiąc na każdym kroku! Nie miałam nawet możliwości wyboru, bo nie wiedziałam o tym. Nienawidzę go za to, że jest aż takim egoistą, że to, co zrobił jest niedopuszczalne! Miał szansę, przecież poszukać sobie kogoś podobnego do siebie. Nie żyjemy na pustyni, są nawet portale dla takich osób. Tego nie umiem zrozumieć i przebaczyć. Ja również mam prawo żyć szczęśliwie! Jestem już na wylocie, mam nadzieję, że jeszcze będę szczęśliwa. Niekoniecznie z kimś. Mogę być sama..... Tylko zabijają mnie wyrzuty sumienia, że on będzie sam. Tylko czy warto?

https://www.facebook.com/wkurzonazona/posts/576323075909211 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz