Cześć dziewczyny.
Nie piszę po to, by opowiedzieć swoją historię,
bo jej nie mam. Piszę, bo chcę Wam podziękować. Czytam Wasze historie
codziennie, niejednokrotnie ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach.
Współczuję każdej z Was - bez wyjątku i cieszę się każdą historią z
happy endem, przybijając w moich myślach, piątkę autorce. Jesteście
niesamowite - wszystkie!
Jest jednak jeszcze kwestia tego, za co chciałabym Wam podziękować. Otóż nauczyłam
się doceniać mojego męża. Doceniam to, że zawsze jest przy mnie, że nie
szlaja się z kolegami, że zawsze wychodzimy razem, że stara się
spełniać moje marzenia, że bardzo ciężko pracuje, aby żyło nam się
wygodnie, że nawet kiedy ja śpię, a on bladym świtem wychodzi do pracy,
to całuje mnie na pożegnanie...mogłabym jeszcze wymieniać, ale nie w tym
rzecz. Rzecz w tym, że do tej pory nie umiałam docenić tego
wszystkiego. Uważałam, że tak ma być i już. Najdrobniejsza pierdoła,
która nie była po mojej myśli, doprowadzała mnie do szału, sprawiała, że
czułam się nieszczęśliwa, byłam jak nieznośny, rozkapryszony dzieciak i
dziś nie jestem z tego dumna. To Wy kochane, otworzyłyście mi oczy,
dałyście mi kopa swoimi szczerymi wyznaniami i dotarło do mnie, że w
maszym małżeństwie to ja byłam tą złą. Tą niewdzięczną. Teraz już to
wiem.
Jeszcze raz dziękuję. Wasze poruszające historie nie tylko
dały siłę innym kobietom w podobnych sytuacjach, by coś zmienić w swoim
życiu, by się nie bać, ale przyczyniły się także do tego, że jeden
facet, na pewno będzie teraz szczęśliwszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz