Hej.
 Podzielę się z Wami moja historia...
 Był 2009r jak go poznałam i zobaczyłam pierwszy raz. 
 Wtedy miałam takie motylki w brzuchu :)
 Była miłość, zaręczyny, wspólne zamieszkanie, problemy jak to w życiu 
no i wyczekiwany ślub... Wszystko zapowiadało się super kolorowo... Ale,
 czar szybko prysł. Pojawiły się problemy, policja w domu, kradzież 
pieniędzy z mojego portfela, powroty o 5 lub 6 nad ranem, kłamstwa.
 
Walczyłam o Nas, prosiłam, groziłam rozwodem, wyrzucałam z domu na noc, 
kochałam, więc próbowałam wszystkiego... Później odpuściłam. 
Stwierdziłam co ma być to będzie! Dziś on siedzi w areszcie, ja 
zapierda*** żeby pogodzić wszystko finansowo... 
 Mogę być z siebie 
dumna, bo daje radę, nie zarabiając dużo. Wracając do Niego... Chodzę do
 Niego na widzenia, rozmawiamy i dopiero teraz (siedzi już 3miesiace) 
dowiaduje się, że kradł sprzęty rtv i agd, okradał maszyny, a przy tym 
narkotyki się przewijały... Kocham go, wybaczyłam... Obiecuje, że jak 
wyjdzie, to się zmieni, że już nic nie zrobi złego... 
 Zastanawiam się czy ktoś taki może się zmienić?
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz