poniedziałek, 26 września 2016

Nadesłana historia

Kolejna historia. Jestem z Ciebie dumna :)
Początki zawsze są piękne. Dom , rodzina , dziecko, praca. Mieliśmy wszystko. Jemu było mało. Ciągłe delegacje żeby było więcej kasy , żebyśmy szybciej spłacili kredyt mieszkaniowy. Tylko ta kasa gdzieś znikała. Ale gdzie ?! Jak przez przypadek wypadł mu woreczek z białawym proszkiem to wszystko zaczęło stawać się co raz jaśniejsze. Do tego doszedł hazard i nocne wypady z domu. Potem tylko Kryzys i walka o małżeństwo. Rozmowy, terapie , spotkania...W takim stanie trwałam przez dwa lata. On obiecywał ja ufałam. W końcu coś pękło we mnie po tym jak już nie było czego z domu wynieść i za co ćpać ani do maszyny wrzucić. On beztroski 32 latek ja matka martwiąca sie co dalej. Nagle zasłabłam ,wszystko działo się tak szybko, karetka , jeden szpital potem drugi i diagnoza udar pnia mózgu 5% szans na przeżycie. Nie rozumiałam co to znaczy jeszcze ale wiedziałam ze nie jest dobrze. On płakał , przysięgał ze będzie już dobrze jak wyzdrowieje, że teraz to widzi ze mógłby mnie stracić ,ze kocha, obiecuje... Tym czasem w szpitalu jak dowieźli mnie na operacje okazało sie ze jeden z lekarzy stwierdził ze ja i tak umrę wiec po co się brać za usuwanie zatoru, na szczęście było ich dwóch a ten drugi był ważniejszy i zdecydował inaczej. Przeżyłam. Niedługo po operacji , jeszcze w szpitalu dostałam telefon od męża . Był kompletnie naćpany, wyzywał mnie i dziecko , groził .wiedziałam ze to już koniec. Byłam kompletnie załamana. Wywalili mnie z pracy ,życie uciekało mi miedzy palcami, rozbita rodzina, choroba. Nie wyobrażałam sobie jak ja podołam tym wszystkim przeciwnościom .Szukałam pomocy w rożnych ośrodkach, ops, policja, psycholog i okazało się , że mogę liczyć tylko na siebie. Wiec spakowałam manatki i wyjechałam z synem z kraju. Udało mi się rozwieźć i załatwić wszelkie formalności. Od niego dostałam zgodę na zabranie dziecka za granice (za150zl, które chciał akurat wtedy pożyczyć) nie utrzymujemy żadnego kontaktu z resztą on tez nie chce nawet do dziecka napisać. Nie płaci mu alimentów tylko płacze nad sobą jaki to on biedny. Ja po miesiącach rehabilitacji wróciłam prawie do stanu sprzed udaru. Pracuje i mam nowe drugie życie. Teraz znowu jestem szczęśliwa i dumna z siebie , że dałam radę. 😊
P.s Przypomniało mi sie : po rozstaniu dowiedziałam sie ze kolega go nakrył na murzynce ( pare razy był w Afryce ) musiałam stawić czoła badaniom ma HIV i inne choróbska. To był koszmar. Pojechałam do ośrodka dla narkomanów i homoseksualistów bo tam skierowali mnie ze szpitala chorób wew. Niby nic nie mam do tych ludzi ale było mi strasznie przeraźliwie wstyd tam byc, czekać w kolejce a potem jeszcze całe 30min na wynik. I pytanie tamtejszej psycholog co zrobię jak wynik bedzie dodatni ?! To było gorsze od udaru. Po najdłuższej pół godzinie i paczce fajek odebrałam wynik i popłakałam sie ze szczęścia. HIV ujemny i reszta tez . Nie mogłam stracić drugiego życia gdy je po woli odzyskiwałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz