No wiec i ja opowiem wam moja historie. Chyba potrzebuje sie wygadać 😕
W 2009 poznałam mojego obecnego męża, ja wtedy 24 lata a on 20 lat
starszy. Nie przeszkadzało mi to wcale i w sumie nadal mi to nie
przeszkadza ale to nie w tym rzecz. Był we mnie tak bardzo zakochany,
nigdy wcześniej nikt tak mnie nie kochał jak on. Czułam każdego ranka
pocałunek jak wychodził do pracy i szeptanie do ucha kocham Cie. Od razu
zamieszkaliśmy razem. Ob rozkręcał firmę a ja
zajęłam sie domem i szukaniem pracy. Nie chciał żebym pracowała, mówił
ze zarabia wystarczajaco duzo żebyśmy mogli żyć dobrze. Wszystko było by
super gdyby nie fakt ze nie zauważyłam jednego problemu- alkohol!!!
Nigdy nie miałam styczności w życiu z alkoholikiem, wiec nie znałam tego
problemu. Wieczorami popijaliśmy drinki, winko itd. On pił coraz więcej
mówiąc ze ma za duzo stresów i nerwów w pracy. Ja wierzyłam. Dziś mam
dwójkę cudownych dzieci a on znowu pije po dwóch odwykach. Nie potrafię
odejść bo wiem ze to choroba jak każda inna i to sie leczy. Lecz
niestety ale straciłam juz dawno do niego zaufanie, codzień rano budzę
sie z lekiem i strachem co przyniesie ten dzień. Walczę każdego dnia aby
moj mąż wrócił do domu trzeźwy. Płacze co wieczór w poduszkę myśląc
sobie co takiego w życiu zrobiłam ze taka kara mnie spotkała. Moj mąż
jest cudownym człowiekiem, wiem ze bardzo mocno kocha mnie i dzieci ale
niestety zatracony w pracy i stresie wpadł w to bagno i cieżko mu z
niego sie wydostać. Może to nie jest historia z Happy endem albo z jakim
kolejek zakończeniem ale dobrze mi zrobiło to ze mogłam sie wygadać
(pisząc do was) może ktoś da mi radę jak z tym żyć.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz