Przeczytałam dzisiejszą historie - nie mogę na nią odpisać w komentarzu (pracuje w części przez portale społecznościowe ;) )
Dlatego postanowiłam napisać swoją historię ;) ku pokrzepieniu serc ;)
Jesteśmy razem od 14 lat.
4 lata po ślubie, 3 po urodzeniu się naszego dziecka. Mąż jak to mąż -
raz drażni, raz sprawia , że mogę góry przenosić. Z seksem, a raczej
popędem problemy zaczęły się jeszcze przed ślubem. Pracował fizycznie,
długie godziny spędzał w pracy.
Rozumiałam.
Ożywiał się w lato - ciepło, słońce to i energia i chęć była.
Ja pracowałam od do.
Na etacie, bez nerwów i stresu, jego praca zawsze była cięższa, więc
szukałam dla niego wymówek. Zaszłam w ciążę - naszą sytuacja łóżkowa
była tak drętwa, że byliśmy w stanie określić dzień poczęcia - taaak!
Kochaliśmy się tak rzadko, że wiedzieliśmy kiedy to było! Ciąża w tamtym
okresie to cud ;)
W ciąży były wymówki, że nie chce mi zrobić krzywdy - no rozumiałam,
choć nie było mi to na rękę, bo zawsze miałam duży temperament. Po
ciąży zostały kilogramy i tygrysie paski, tylko co z tego?
To wcale
nie sprawiało, że mój popęd się zmniejszył! Dla mnie mój wygląd nigdy
nie był problemem - co więcej jak dziecko miało pół roku zaczęłam
odpoczywać w domu - a jak byłam wypoczęta to.. no właśnie, jeszcze
bardziej mi się chciało ;)
on brał nadgodziny, robił po 12h dziennie - rozumiał choć awantury się
zdarzały. W końcu wykrzyczałam mu, że jak się nie ogarnie to będę go
zdradzać, bo dobrze wiedział na co się pisał, zawsze twierdził, że wziął
sobie nimfomankę, więc teraz będzie ponosił tego konsekwencje.
Spałam na kanapie. Nie było to rozwiązaniem.
Sytuacja się zmieniła, kiedy dziecko wysłałam do żłobka, a sama
postanowiłam podbijać świat. Bardzo męski świat. Zmiana pracy, stres,
praca tylko na prowizjach. Po pół roku walki miałam już dobrą pozycję w
branży i co więcej to ja zaczęłam nas utrzymywać. Zarabiała nawet 3 razy
tyle co on. Wreszcie mógł zmienić pracę, rozwinąć własny biznes -
wspierałam go jak umiałam. Sporo schudłam, zmieniłam się. Nie tylko
fizycznie ale i psychicznie. Seksu dalej potrzebowałam jak powietrza.
Dalej go nie było. Były teksty "ileż można", "jestem zmęczony", "nie
jestem zabawką". Tylko że ja nie płakałam w poduszkę i już nie
odpuszczałam.
Po każdym odrzuceniu kolejny wieczór spędzałam po za
domem. Pytania o to, gdzie byłam olewałam, albo odpowiadałam, że skoro
się mną na co dzień nie interesuje, to nie widzę powodów, żeby mu się
teraz tłumaczyć.
Nie zdradzałam go - nie potrafiła bym. Po prostu
olałam go totalnie. Nosiłam kuse stroje, zawsze chodziłam wymalowana i
uczesania. Dałam o siebie jak nigdy. Wyglądałam tak, jakbym w każdej
chwili mogła wyjść podpisywać kolejny kontrakt na kilkaset tysięcy
złotych. Byłam chodzącym milionem dolarów - mimo kilku kilogramów za
dużo, cellulitowi i rozstępom po porodzie - pod kostiumem nie widać tego
jeśli się dobierze ciuchy. Po domu chodziłam w szpilkach i
spódniczkach. Raz na dwa tygodnie kosmetyczka, raz w miesiącu fryzjer -
mój zawód tego ode mnie wymaga. Zaczęłam ćwiczyć. Kupiłam sobie wibrator
;)
w nosie miałam męża. Raz w tygodniu wyjście z koleżanką na piwo.
Dbałam o siebie, dbałam o dziecko, spędzałam z nią cały wolny czas. Jak
szła spać ja czytałam, albo szłam na spacer z psami. Mąż się dobierał to
dostawał po łapkach - żona przechadzająca się po domu w jedwabnej
koszulce, a on mógł tylko patrzeć. Nie pamiętam ile to trwało, ale dało
mocno do myślenia. Zaczął się starać.
Jesteśmy jakiś rok po tamtej
okresie - nie płacze i nie proszę, tylko biorę co chcę, jak wiem, że
miał ciężki dzień to wskakuje w szpilki, pończochy i bardzo, bardzo
krótką spódniczkę i zaciągam go do sypialni.
Da się. Tylko trzeba
przestać prosić, nie ma nic gorszego niż błagania o seks. Kilogramy,
cellulit czy rozstępy nie sprawiają, że jesteśmy mniej seksi - to nasze
nastawienie to sprawia. Zadbać o siebie, ładnie się ubrać i wiedzieć
czego się chce można nawet z tygrysimi paskami przez pół ciała ;) w końcu tygrys to drapieżnik - czasem trzeba zapolować, żeby się najeść,
https://www.facebook.com/wkurzonazona/posts/582532025288316
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz