poniedziałek, 26 września 2016

Skoro obowiązuje anonimowość to napiszę swoją historię :) a więc od paru lat jestem mężatką, która po 7 latach uświadomiła sobie, że dłużej nie da rady z tym „panem” wytrzymać. Zaczęło się szybko ja po rozstaniu on też , wielka miłość szybka decyzja posiadania dziecka, i coż dopiero w ciąży wyszło, że mężuś wiele razy kłamał min. utrzymywał relację ze swoją ex.. oziębłość od urodzenia dziecka, pierwsze skojarzenia moja wina ciałko nie to nie tak jędrne, przepracowany, no i nie potrafi rozmawiać ze mną. Od pierwszych miesięcy małżeństwa żyjemy ze sobą jak współlokatorzy, jest dobrym ojcem ale mężem fatalnym. Oczywiście na pokaz jak gdzieś wyjdziemy to cudowne małżeństwo…Od pierwszych miesięcy małżeństwa które było moją inicjatywą w ciąży muszę cały czas go do czegoś „zmuszać?” bo chyba inaczej się tego nazwać nie da, przez całe małżeństwo na gruncie On- Ja nie zrobił nic. Sam to przyznał, on jak to ujął dojrzewa do małżeństwa i po 7 latach sobie to uświadomił. Zbliżenie zawsze inicjowałam ja, chociaż mam świetną figurę i 15 lat mniej zawsze sądziłam że może ze mną jest coś nie tak… Zaczynałam rozmowy, żeby w końcu on zaczął się starać, odciążałam od obowiązków domowych, które wypełniam nienagannie. Propozycje zostawienia dziecka na wieczór u dziadków zawsze kończyły się tak, że owszem ale wtedy on zamiast spędzić ze mną wieczór poświęcał go na swoje „hobby”, i sama próbowałam przyłączyć się do jego zainteresowań ale bez jego aprobaty:/ Dużo wyjeżdża, wiecznie traci zasięg w telefonie i notorycznie kłamie nawet w błahych sprawach. Czuję się ubezwłasnowolniona bo jemu wygodnie zawsze było, że nie pracuję tylko prowadzę dom, co chcę teraz zmienić. Czułości zero, chyba że ta pokazowa jak gdzieś wyjdziemy chociaż zazwyczaj po chwili u znajomych zostawia mnie samą wymyślając jakąś wymówkę. Odnośnie zbliżeń to raz na miesiąc może dwa.. pierw sądziłam że to faktycznie przepracowanie… później złapałam go parę razy na kłamstwie nie mówiąc o tym jaki „wigor” do kobiet miał zanim mnie poznał. O rozwodzie nie chcę słyszeć, jest tchórzem i wygodnie mu tak. A ja dopiero się przebudziłam, staram się już tak długo na wszelki możliwy sposób, on obiecuje zmianę po czym wszystko wraca do porządku dziennego, może są panie którym mąż który niczego prócz pracy nie broni to ideał ale ja chcę czuć tą bliskość, nie wyobrażam sobie życia z kimś kto nawet rozmawiać ze mną nie potrafi, gdyby nie świadomość posiadania kilkulatka w domu już dawno bym go zostawiła, a tak nie chcę skrzywdzić dziecka…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz