No więc ....tak czytam i czytam te historie...każda o innym problemie, smutku...a ja napiszę o wkurzonej kurze domowej ,której teściowa jest głucha jak pień( i w przenośni i w życiu zwłaszcza na "daj"
A najgorsze jest to, że mój mąż nie widzi problemu . To znaczy widzi ale nie reaguje...bo mama to już ma swoje lata ,bo nie ma siły,bo zapomni.. bo się synusiowi popłacze gdy zwróci jej uwagę...
A ja widzę że to jest działanie z premedytacją....wykorzystuje to że lubię czystość,pachnący dom ,świeże ciuchy i niepostrzeżenie zrobiłam się służącą we własnym domu,ale mam plan....wrócić do pracy,dzieci posłać do przedszkola i zostawić cały ten syf ,który generuje w jej rękach...bo skoro potrafi pół dnia pielić grządki w upale,to miotła i ścierka jej nie zabiją...Niech zobaczy ile pracy mnie kosztuje by dom był domem a nie chlewem... Chciałabym,żeby choć raz powiedziała dziękuję, bo w zasadzie to ja nie mam żadnego obowiązku wobec niej....jedynie szacunek że względu na to że to matka mojego męża...i gdyby nie fakt że dogadujemy się w innych kwestiach to chyba udusiłabym ją gołymi rękami....Próbowałam z nią rozmawiać na ten temat,ale albo zmienia temat ,albo udaje że nie słyszy... I tu nasuwa się pytanie....czy ona tak nienawidzi prac domowych, czy po prostu ma rozdwojenie jaźni ,... mówi co innego a robi coś innego....
W każdym razie nieźle dałam się wkręcić w służbę jej królewskiej mości......Więc tu z tego miejsca apeluje do narzeczonych ...wpadnijcie do przyszłej teściowej z nie zapowiedzianą wizytą i dyskretnie zróbcie test białej rękawiczki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz