poniedziałek, 26 września 2016

Witam.
W końcu postanowiłam wyrzucić z siebie to wszystko, co ciągnie się za mną od ponad 3 lat. Żoną nie jestem, matką też nie, ale może któraś z czytelniczek będzie mogła utożsamić się z moją historią.
Pomimo młodego wieku przeżyłam już tyle akcji, których dojrzałe kobiety nie miały nawet w połowie. "A." to jedyny chłopak, którego kiedykolwiek pokochałam. Niestety, pomimo zapewnień z jego strony myślę, że to jednostronna miłość.
Ten facet ma ogromny problem ze skupieniem się na jednej dziewczynie. Odkąd pamiętam dodawał do znajomych zupełnie nieznane mu laski, zaczepiał je, pisał. Przeglądając jego Facebooka byłam w niemałym szoku. Nie sądzę, żeby każdy chłopak lajkował zdjęcia rozebranych dziewczyn, żadnej nie przepuszczając. Denerwowało mnie to. Jako tradycjonalistka myślę, że jedna osoba może w zupełności wystarczyć... Związek nic nie zmienił, może poza tym, że robił to wszystko w ukryciu przede mną, chyba bojąc się, że go zostawię. Może ktoś powie, że to pierdoły. Faktycznie, pierdoły, ale od takich rzeczy się zaczyna, potem są zdrady, bo "ona przymknie na to oko". Zostawiałam go nie raz, nie dwa. Za każdym razem wracaliśmy do siebie po niecałych dwóch miesiącach. Tęskniłam, wybaczałam. Nie powiem, że nie byłam z nim szczęśliwa. Byłam, przeżyliśmy razem dużo cudownych chwil. To jedyna osoba, z którą chciałam planować przyszłość, którą wyobrażałam sobie u mojego boku, którą widziałam jako ojca moich dzieci. Przy nim czułam się swobodnie,potrafiliśmy rozmawiać na każdy temat,wszystko robiliśmy razem. On mówił o zaręczynach, nazywał mnie swoją żoną. Często słyszałam, że tylko mnie kochał, że nikt mnie nie zastąpi. Te słowa trafiały do mnie jak żadne inne, prosto w serce. Nie byłam święta, miałam go dosyć, wtedy pozwoliłam namieszać innemu chłopakowi w mojej głowie. Być może zraniłam A. tym zachowaniem. Ale potrafiłam zakończyć tamtą znajomość. Nikt inny się nigdy dla mnie nie liczył, nie potrafiłam dać komuś innemu szansy. Ciągle czekałam aż ta moja miłość zmądrzeje. Rodzina, przyjaciele - każdy odradzał, mówili, że zapomnę, że ułożę sobie życie z kimś innym, że jestem młoda itd. Jestem, mogę być z kimś innym, ale ja nie chcę i nie potrafię, wszystko sprowadza się do myśli o A. Można powiedzieć, że to chore, ale zbyt dużo czasu i serca włożyłam w tą znajomość, żeby teraz ot tak zapomnieć..
Co było dla mnie najgorszym ciosem? Odkrycie tego, że A. spotykał się ze mną i jednocześnie inną dziewczyną. Tak jakby dwa związki naraz. Serce mi pękło. Straciłam resztki zaufania, załamałam się, przestałam wierzyć w cokolwiek. Zaczęło się sprawdzanie telefonów, przeglądanie wszystkiego. Potem znowu do siebie wróciliśmy. Nie zliczę tych rozstań i powrotów. Przekonałam się, że powrót do siebie nic nie zmienia, że niczego go to nie nauczyło. Często się kłóciliśmy, dochodziło nawet do małych rękoczynów..
Dzisiaj jestem pewna, że nic dla tego człowieka nie znaczyłam. Żałuję, że nie potrafię przestać go kochać. On świetnie się bawi, co tydzień parę imprez, za każdym razem inna dziewczyna. Ogólnie: wyje*ane. Ja tak nie umiem. Nie ciągnie mnie do niczego, nie chcę poznać innego faceta, bo myślę że każdy jest taki sam. Żadnemu nigdy nie zaufam. Marzę jedynie o ucieczce gdzieś daleko, niestety od serca i myśli uciec się nie da.
Można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Można. Pomimo tego wszystkiego nie potrafię się pozbierać. Ciągle zastanawiam się co robi, z kim.. Nerwica, depresja? Nie sprawdzę, nie chcę iść do żadnych psychologów, chociaż wiem, że to wszystko mnie niszczy.
Mam świadomość tego, że on się nigdy nie zmieni, ponieważ ludzie się nie zmieniają. Mogą nas o tym zapewniać, obiecywać, ale natury nie można oszukać. Co zrobić dziewczyny, jak dalej żyć? Można się odkochać jeśli kocha się kogoś naprawdę? Jak zapomnieć? Myślę, że on też nie umie zapomnieć, a jednak żyje swoim życiem i mnie w nim nie potrzebuje. Czy jest szansa, że kiedyś zrozumie swoje błędy i będzie żałował tego jak się zachowywał?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz