Witam.
 W końcu postanowiłam wyrzucić z siebie to wszystko, co 
ciągnie się za mną od ponad 3 lat. Żoną nie jestem, matką też nie, ale 
może któraś z czytelniczek będzie mogła utożsamić się z moją historią.
 Pomimo młodego wieku przeżyłam już tyle akcji, których dojrzałe kobiety
 nie miały nawet w połowie. "A." to jedyny chłopak, którego kiedykolwiek
 pokochałam. Niestety, pomimo zapewnień z jego strony myślę, że to 
jednostronna miłość.
 Ten facet ma ogromny problem ze skupieniem się 
na jednej dziewczynie. Odkąd pamiętam dodawał do znajomych zupełnie 
nieznane mu laski, zaczepiał je, pisał. Przeglądając jego Facebooka 
byłam w niemałym szoku. Nie sądzę, żeby każdy chłopak lajkował zdjęcia 
rozebranych dziewczyn, żadnej nie przepuszczając. Denerwowało mnie to. 
Jako tradycjonalistka myślę, że jedna osoba może w zupełności 
wystarczyć... Związek nic nie zmienił, może poza tym, że robił to 
wszystko w ukryciu przede mną, chyba bojąc się, że go zostawię. Może 
ktoś powie, że to pierdoły. Faktycznie, pierdoły, ale od takich rzeczy 
się zaczyna, potem są zdrady, bo "ona przymknie na to oko". Zostawiałam 
go nie raz, nie dwa. Za każdym razem wracaliśmy do siebie po niecałych 
dwóch miesiącach. Tęskniłam, wybaczałam. Nie powiem, że nie byłam z nim 
szczęśliwa. Byłam, przeżyliśmy razem dużo cudownych chwil. To jedyna 
osoba, z którą chciałam planować przyszłość, którą wyobrażałam sobie u 
mojego boku, którą widziałam jako ojca moich dzieci. Przy nim czułam się
 swobodnie,potrafiliśmy rozmawiać na każdy temat,wszystko robiliśmy 
razem. On mówił o zaręczynach, nazywał mnie swoją żoną. Często 
słyszałam, że tylko mnie kochał, że nikt mnie nie zastąpi. Te słowa 
trafiały do mnie jak żadne inne, prosto w serce. Nie byłam święta, 
miałam go dosyć, wtedy pozwoliłam namieszać innemu chłopakowi w mojej 
głowie. Być może zraniłam A. tym zachowaniem. Ale potrafiłam zakończyć 
tamtą znajomość. Nikt inny się nigdy dla mnie nie liczył, nie potrafiłam
 dać komuś innemu szansy. Ciągle czekałam aż ta moja miłość zmądrzeje. 
Rodzina, przyjaciele - każdy odradzał, mówili, że zapomnę, że ułożę 
sobie życie z kimś innym, że jestem młoda itd. Jestem, mogę być z kimś 
innym, ale ja nie chcę i nie potrafię, wszystko sprowadza się do myśli o
 A. Można powiedzieć, że to chore, ale zbyt dużo czasu i serca włożyłam w
 tą znajomość, żeby teraz ot tak zapomnieć..
 Co było dla mnie 
najgorszym ciosem? Odkrycie tego, że A. spotykał się ze mną i 
jednocześnie inną dziewczyną. Tak jakby dwa związki naraz. Serce mi 
pękło. Straciłam resztki zaufania, załamałam się, przestałam wierzyć w 
cokolwiek. Zaczęło się sprawdzanie telefonów, przeglądanie wszystkiego. 
Potem znowu do siebie wróciliśmy. Nie zliczę tych rozstań i powrotów. 
Przekonałam się, że powrót do siebie nic nie zmienia, że niczego go to 
nie nauczyło. Często się kłóciliśmy, dochodziło nawet do małych 
rękoczynów..
 Dzisiaj jestem pewna, że nic dla tego człowieka nie 
znaczyłam. Żałuję, że nie potrafię przestać go kochać. On świetnie się 
bawi, co tydzień parę imprez, za każdym razem inna dziewczyna. Ogólnie: 
wyje*ane. Ja tak nie umiem. Nie ciągnie mnie do niczego, nie chcę poznać
 innego faceta, bo myślę że każdy jest taki sam. Żadnemu nigdy nie 
zaufam. Marzę jedynie o ucieczce gdzieś daleko, niestety od serca i 
myśli uciec się nie da.
 Można kogoś kochać i nienawidzić 
jednocześnie? Można. Pomimo tego wszystkiego nie potrafię się pozbierać.
 Ciągle zastanawiam się co robi, z kim.. Nerwica, depresja? Nie 
sprawdzę, nie chcę iść do żadnych psychologów, chociaż wiem, że to 
wszystko mnie niszczy. 
 Mam świadomość tego, że on się nigdy nie 
zmieni, ponieważ ludzie się nie zmieniają. Mogą nas o tym zapewniać, 
obiecywać, ale natury nie można oszukać. Co zrobić dziewczyny, jak dalej
 żyć? Można się odkochać jeśli kocha się kogoś naprawdę? Jak zapomnieć? 
Myślę, że on też nie umie zapomnieć, a jednak żyje swoim życiem i mnie w
 nim nie potrzebuje. Czy jest szansa, że kiedyś zrozumie swoje błędy i 
będzie żałował tego jak się zachowywał?
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz