Witam.
Od dwóch lat żyje z facetem o 20 lat starszym.
Na początku było ciężko. Opinie ludzi, że chodzi mi tylko o pieniądze. A
tak nigdy nie było i nie jest, bo mój ukochany nie miał za dużo kasy,
ale wyglądał na takiego, co ją ma. Prawa jest taka, że od roku jesteśmy
za granicą i bardzo się zmienił.
Wylicza mi każda złotówkę i jest
cholernie zazdrosny. Zaczyna mi to przeszkadzać. Robi mi awantury o
byleco. Często płacze przez niego. Najbardziej boli mnie to, że wszystko
co robię, robię dla niego. Pracuje po 12 h dziennie, 7 dni w tygodniu,
nic sobie nie kupuje. Wszystko, co mam przynoszę do domu. Każdy napiwek.
Każdego funta...I tak jest źle...Często ma pretensję, że za dużo
przebywam w pracy, ale wolę tam iść, niż patrzeć jak siedzi i ogląda tv.
A on? Pracuje, ale swoje pieniądze odkłada. Dzisiaj chciałam zrobić mu
niespodziankę, kupiłam kwiaty, zrobiłam obiad (przychodzi na lunch od 1
do 2) a on, że po co wydaje kasę itp.
Serce mi pękło.
Sama już nie wiem.. niby go kocham, ale nic z tego życia nie mam. Ani nie przytuli, ani nic. Jest oschły.
Ale nadal jest źle. Wszystko jest na nie.
Nigdzie nie wychodzimy, nawet nie sypiamy już ze sobą
Nie czuje potrzeby współżycia z nim. Gdy pytam:
- Może się pokochamy?
Odpowiada:
- Nooo, ale później oglądam teraz.
Człowiekowi żyć się nie chce. Jestem młoda, potrzebuje i wyjść i się czasem pokochać to przecież oczywiste.
Pomóżcie. Czy taki związek ma nadal sens? Dodam ze w głębi serca kocham go, ale jednocześnie nienawidzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz